niedziela, 18 sierpnia 2013

Dwa.

Nadmorzem z lotu ptaka wyglądało jak ślimacza skorupa. Układ domów zamykał się w krętej spirali. Spirala miała rude dachy i małe kamienice przytulone do siebie, albo oddzielone tunelami. Nad tunelami zazwyczaj było półokrągłe sklepienie, a w nim a raczej na nim okno czyjejś kuchni lub sypialni. Pokój nad takim przejściem cechował się chłodem i szumem wiatru usypiającym daną komórkę społeczną. Właśnie nad takim tunelem Lola miała kuchnię. Nocą zamieniała to pachnące malinowym winem miejsce, na małą fabrykę czekolady.
Stół.
Okrągły i dębowy.
Stół pamiętający wszystko.
Pierwszą wojnę, drugą wojnę. Stół na którym jedzono, kochano się, rozwiązywało się przy nim problemy, chowało się pieniądze do kopert na początku każdego miesiąca. To przy tym stole zbierał się sztab kryzysowy by przy herbacie, kakao z chilli albo kawie z cykorią debatować nad przeszłością.

Chcę mieć z Tobą stół. Okrągły bo na rogu siedzą stare panny. Chcę mieć z Tobą stół, bo chcę Ci podawać na nim obiady, śniadania, kolacje. Ugniatać na nim ciasto, i żeby nasze dzieci odrabiały przy nim lekcje, i wycinały ciastka z piernika. Chcę mieć z Tobą stół dla naszej miłości. Tej nagłej, szybkiej. Na blacie ubrudzonym mąką, bo lepiłam Ci pierogi a Ty mnie pocałowałeś w nagi kark i już byłam Twoja.

Na stole jak na mapie czekoladowych marzeń, co poranek Lola zeskrobywała resztki rozpuszczonego kakao, przyklejone płatki suszonych truskawek.  Dębowe deski przykryte koronkową krochmaloną serwetą, błyskały łuną czasu pomiędzy jedną a drugą rysą.
Bo nóż się ześlizgnął.
Bo spadł kiedyś żyrandol.
Bo to, bo tamto.
Ząb czasu, ot co.
W nocnej fabryce czekolady okna były zaparowane, Lola spinała wysoko włosy i boso, na środku kuchni, nucąc pod nosem francuskie piosenki
dosalała
dosładzała
mieszała
próbowała
oblizywała usta
szukała jak zwykle po raz setny esencji waniliowej.
Mogła tak siedzieć w kuchni do bladego świtu. I tak mało sypiała. To ze smutku. To z żałoby i tęsknoty. Nie lubiła tego uczucia beznadziejności, które spadało na nią tak nagle, tuż po otwarciu oczu. Bo przecież gdy rankiem otwieramy oczy, to w pierwszej sekundzie jesteśmy szczęśliwi. Dopiero coś nam przypomina o strasznej rzeczy.

W pierwszy poniedziałek grudnia, tuż przed otwarciem pijalni, stała w samej bieliźnie przed otwartą szafą. Jej oczom ukazał się jak zwykle stos poukładanych koszulek. Od granatu, beż po biel. Osobny stos na bluzki w paski i groszki. Jego szary sweter. Na metalowym drążku wisiało kilka sukienek. Błękitne, szare, w groszki, w paski.
Wisiała też jedna jedyna - czerwona. Pogładziła jej jedwabny materiał, który swoją długością sięgał tuż przed kolano. Gorsetowa góra z dekoltem w serduszko, na cienkich ramiączkach otulała drewniany wieszak.
Dekolt w serduszko - nawet jak nie masz piersi to i tak masz piersi - zwykła mawiać prababcia Nela.
Masz najpiękniejsze piersi na świecie, mieszczą się idealnie w moich dłoniach - zwykł mawiać On.

Sięgnęła szybko po pierwszą lepszą sukienkę w paski i usiadła na łóżku biorąc laptopa na kolana. Sprawdziła wiadomości jak zwykle przez Internet , a tam znów jakaś droga rozkopana i są korki.
Dlatego jest rower.
Migające reklamy środków odchudzających, jacyś smutni i łysiejący politycy, korowód księdza od słynnych cudów, zapowiedź sztormu i zimowych wyprzedaży. Jakiś napis drukowanymi literami krzyczał - UCIEKŁ Z WŁASNEGO ŚLUBU! - pewnie zapowiedź jakiegoś filmu, ostatnio zapowiadali pisząc "TAJEMNICZE MORSKIE ZNIKNIĘCIA "- pomyślała Lola zamykając klapę laptopa. Położyła się na łóżku i zerknęła w sufit. Zamknęła oczy i z jej ust wydobył się cichy, błagalny szept.
Babciu Nelu, to już rok jak On jest tam u góry z Tobą.
To już rok jak mi go stąd zabrali.
To już rok jak mnie codziennie boli serce.
Błagam Cię, daj mi siłę, bo nie mam nawet ochoty wstać i zejść na dół do pijalni. 
Nie mam siły żyć.
Zakryła twarz dłońmi i zaszlochała. W końcu zebrała się w sobie, wstała, spojrzała w lustro, zaplotła warkocz i posmarowała usta truskawkową szminką. Narzuciła płaszcz, włożyła buty i oparła się o ścianę w holu. Zerknęła na wiszące na niej zdjęcia w białych ramkach i zsunęła się na podłogę.
Niemoc.
Niemoc to najgorsze uczucie, które wpada nagle do życia i nie wiadomo jak je wywlec. Lola postanowiła pójść na cmentarz przed otwarciem pijalni, musiała mu powiedzieć, że go kocha nadal, chociaż On jest dwa metry pod ziemią, ale że już tak dalej nie może. Bo ta żałoba ją zabija.

1 komentarz:

  1. Świetna notka, bardzo przyjemnie się ją czyta :)
    Obserwujemy? aleksandra-jakuta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń